„Słowo Polskie Gazeta Wrocławska” dogania „Gazetę Wyborczą”

Publishing date

W „Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej” z dnia 4 czerwca 2005 r. ukazał się artykuł Piotra Kanikowskiego „Tandem z miedzi”. Nie mogę się zgodzić z wieloma zawartymi w tym artykule ocenami. Nie mogę uznać za zgodne z faktami wielu podanych w tym artykule informacji.

1. Zdaniem „Słowo-Gazety” oponenci (Błądka czy Zbrzyznego?) byli tak zaskoczeni wyborami członka zarządu przez załogę, że nie mieli szans, by zewrzeć szeregi i wystawić kontrkandydata. Ciekawa to informacja. Czy mam podać numery „Gazety” od lat drukującej opinie szefa miedziowej „Solidarności”, Józefa Czyczerskiego, który spodziewając się, że kandydat Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego może takie wybory wygrać, ogłasza, także w prasie, także w „Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej”, iż jego związek takie wybory bojkotuje i będzie bojkotował, więc tym bardziej nie wystawi własnego kandydata. Tak więc oponenci mieli szansę i czas na zwarcie szeregów i wystawienia własnego kandydata, tyle, że z ogłaszanych publicznie, choć wątpliwych powodów, nie chcieli tego uczynić.

2. Jako rzecznik nie mam legitymacji do wypowiadania się w imieniu związkowców, ale sądzę, że tłumaczenie ich postawy tylko zaskoczeniem i brakiem czasu po prostu im uwłacza. Zastanawiam się również, jakie działania Ryszarda Zbrzyznego upoważniają Redakcję do określania go mianem związkowego watażki? Może Redakcja ma na myśli te jego działania, które zablokowały „dziką” prywatyzację KGHM? Albo jego walkę o przeznaczenie 15% akcji prywatyzowanej firmy dla pracowników KGHM?

3. „Słowo-Gazeta” zauważa, iż Józef Czyczerski ogłosił wybory członka zarządu plebiscytem w białoruskim stylu. Nie zauważa jednak, że Regulamin tych wyborów został uchwalony jeszcze w czerwcu 2000 roku, za czym także, jako członek Rady Nadzorczej KGHM, Józef Czyczerski podniósł rękę.

4. „Słowo-Gazeta” chętnie cytuje J. Czyczerskiego, który mówił o brutalnych naciskach. Nie cytuje związkowców ZZPPM, którzy również dowodzą brutalnych nacisków z innej strony. Liczy się jednak fakt, że zdaniem Komisji Wyborczej nie nastąpiły incydenty, które miałyby wpływ na ważność wyborów.

5. „Słowo-Gazeta” swoje wynurzenia na temat procedury wyborczej kwituje zdaniem: Błądek nie mógł przegrać.Otóż mógł, co przecież „Gazeta”, ale bardzo dyskretnie, zauważa. Wystarczyło bowiem, by nie oddała swoich głosów połowa uprawnionych. To nie jest mało - ponad 8 tysięcy osiemset osób. Przy ogłoszonym przez kilka związków zawodowych bojkocie, można było oczekiwać, że ten wynik nie zostanie osiągnięty.

6. „Słowo-Gazeta” nie wiedzieć czemu nie dostrzega i tego, że jednak ponad połowa załogi poszła do urn, wrzuciła głos, a kandydat uzyskał ponad 63% oddanych głosów. Czyli głosowali na niego nie tylko członkowie ZZPPM.

7. Zdaniem „Słowo-Gazety” sytuacja, w której członek zarządu z wyboru załogi jest jednocześnie prezesem zarządu, choć niesprzeczna z prawem, urąga zdrowemu rozsądkowi. Oczekuję zatem artykułów, w których dziennik krytycznie oceni fakt, iż prezes KWB „Turów”, jest drugą kadencję członkiem zarządu z wyboru załogi i jednocześnie prezesem. Być może „Słowo-Gazeta” również dopatrzy się jakiegoś „tandemu” za tym układem i zaapeluje do ministra skarbu o ukrócenie tej niecnej praktyki.

8. Bardzo chciałbym wiedzieć, w jaki sposób Panowie Janusz Maciejewicz i Jerzy Markowski są zależni od lokalnego SLD-owskiego układu. Teza tyleż ciekawa, co śmieszna, ale wierzę, że skoro „Słowo Gazeta” obwieszcza to drukiem, na pewno potrafi tę tezę przekonująco uzasadnić. Jak również przekonać, że z całą pewnością obaj Panowie rzeczywiście głosowali za pozostawieniem prezesa Błądka na dotychczasowym stanowisku.

9. Jednej rzeczy chcę jednak pogratulować. Otóż „Słowo-Gazeta” dogania właśnie „Gazetę Wyborczą” w nader widocznej chęci budowania negatywnego wizerunku prezesa Błądka, posła Zbrzyznego, a także Polskiej Miedzi, osiągającej najlepsze w historii wyniki produkcyjne i finansowe. W tej chęci „Słowo-Gazeta” tak się spieszy, tak pędzi, że, podobnie jak i „Wyborcza”, nie jest w stanie ustrzec się od rażących, a śmiesznych błędów. Otóż w podpisie pod zdjęciem „tandemu” czytamy, że poseł Zbrzyzny jest żonaty i ma trzy córki. Natomiast po drugiej stronie zdjęcia widać podaną za „Wyborczą” informację, że Szymon Zbrzyzny - syn posła, jest zatrudniony w biurze zarządu KGHM. Droga Redakcjo! Zdecyduj się - dorobił się poseł Zbrzyzny trzech córek - czy jednak syna? A może dwóch?

Dariusz Wyborski

Rzecznik prasowy